Tad Williams: "Pamięć, Smutek i Cierń" (recenzja trylogii)
(by Anna Gębura)

     

Tada Williamsa wielu nazywa największym talentem pisarskim od czasów Tolkiena. Jest to, być może, lekka przesada, lecz jego książki rzeczywiście potrafią omotać niewidzialną nicią, którą często nazywa się Magią, Magią Słowa. Dar ten przypadł owemu pisarzowi.

Tad Williams urodził się w roku 1957 niedaleko San Jose. Życie sprawiło, że parał się wieloma zawodami, pracował np.: w teatrze, telewizji, radiu, dla wojska i firmy komputerowej Apple, śpiewał w zespole, sprzedawał buty... Skończył jako pisarz fantasy i SF. Do jego znanych dzieł należą m.in. "Świat Lustra", powstający właśnie cykl "Otherland" oraz trylogia "Pamięć, Smutek i Cierń". Do niej zaliczają się wielomilionowe bestsellery: "Smoczy Tron", "Kamień Rozstania" i "Wieża Zielonego Anioła", w skład której wchodzą kolejne cztery tomy (pierwsze wydanie polskie w 1994 - Dom Wydawniczy Rebis, tłumaczenie - Paweł Kruk): "Cierpliwy kamień", "Kręta droga", "Toczące się koło", "Płonąca wieża".

Właśnie ta seria jest najbardziej znana i najbardziej ceniona wśród koneserów fantasy. Tad Williams stworzył w niej niezapomnianą atmosferę świata, który nazwał Osten Ard. Powołał do istnienia niesamowite istoty i udowodnił, że potrafi im przyporządkować różne od siebie legendy, zwyczaje. Skrzyżował ze sobą magię nieśmiertelnych "Dzieci Świtu" i "Dzieci Chmury", bratnich ludów rozdzielonych wojną, czyli Sithów i Nornów; waleczność zwykłych ludzi i życzliwość drobnych stworzeń, trolli, karlaków, nisków... Każdy z języków używanych w Osten Ard jest inny. Każdy charakteryzuje się odmiennym akcentem, odmiennym zabarwieniem, jest dostosowany do innej rasy. Najbogatszy i najszerzej rozbudowany słownik mają Sithowie. Jest to właściwe, gdyż to oni są najstarszą rasą; Dziećmi Świtu ich nazwano i prawdziwie można ich nimi nazwać, gdyż za Dni Świtu się narodzili i gdy nastała era ludzi, era Dzieci Zachodzącego Słońca, oni zaczęli się odsuwać od wszelkiej władzy w tym świecie.

Trylogia opowiada o jednej z tych szarych, niezauważalnych postaci, która nagle staje w obliczu spraw przerastających ją i... dorasta, mężnieje. Postacią tą jest młody podkuchenny, sierota - Simon, stale wpadający w kłopoty. Przeżywa on wiele przygód, zaprzyjaźnia się z trollem i Sithami, zakochuje w księżniczce, służy bratu wroga jako rycerz. Jest jednym z niewielu śmiertelników, mogącym wejść na Ścieżkę Snów. Pokazano siłę przyjaźni i miłości, boleść zdrady, niechęć rozstania... upadek charakteru pod wpływem tortury i szlachetność, której nawet tortura nie zabije.

Doskonale odmalowane ból i cierpienie chłopca zawieszonego na stale obracającym się kole, zatracanie osobowości pod wpływem męczeństwa przedstawione są w sposób boleśnie realny, zmęczenie wojną, wojownicza i dziecinna postawa świeżo pasowanego rycerza, spokój istoty nieśmiertelnej - wszystko to jest obecne w owej magicznej trylogii.

Opowieść o Simonie przeplata się z opisami miast i zamków różnych ludów, śmiertelnych i nieśmiertelnych. Przekazywana jest wiedza o kwiatach i drzewach, które nie więdną, zwierzętach, które są przyjazne i nieprzyjazne ludom Osten Ard. Niesamowite walki na pieśni, legendy i niezwykle rozbudowana wiara towarzyszą każdemu krokowi postawionemu w tym jakże prawdziwym świecie.

Poszukiwania w tekstach przepowiedni nie są nowym motywem książkowym, a wręcz przeciwnie, lecz tutaj sprawiają, że naprawdę zaczyna się wierzyć w przedstawioną opowieść. Wiersze proroctwa są, jak na autora prozy, dobre, w połączeniu z historią tworzą jednolitą całość. Chciałabym przytoczyć tutaj jeden fragment, by każdy mógł ocenić tę część baśni:

"...Sprowadź ze Skalistego Ogrodu Nuanni Człowieka, który choć Ślepy, Widzi. Odnajdź ostrze, które Różę ścina, U stóp wielkiego Drzewa Wierszopisa."

Fantastyczne i przepełnione dziwnym pięknem są momenty niezwykłego, ostatniego pochodu Sithów, na wojnę z ich braćmi Nornami. Wrażenie, pozostawione po opisach jazdy i walki jest naprawdę ogromne. Czytając te fragmenty ma się wrażenie, że uczestniczy się w baśni, stąpając po delikatnych ścieżkach niewidzialnej pajęczyny słów, okraszonej cudownymi pieśniami, niczym kroplami rosy.

Czasem jednak odczuwa się pewien niedosyt i znudzenie. Trylogia ciągnie się przez sześć tomów, więc jest to zapewne nieuniknione, lecz również smutne. Wydaje się, że niektóre sprawy są zbytnio rozbudowane, goniące za akcją, wciąż powtarzające jeden element, (ciągłe ucieczki Miriamele); inne załatwiono pobieżnie, przez co straciły one na wartości (jak np. życie Camarisa - co takiego zrobił w Jao e-Tinukai'i???), stając się nudnymi i niewartymi tak dobrej książki. Boli zwłaszcza mała liczba opisów miejsc i opisów akcji, do których ten autor ma szczególny talent. Sprawia on, iż każdy moment wygląda jak stop klatka filmowa. Często słyszy się również o zbytniej wielowątkowości, która mniej zaprawionych w sztuce poznawania świata za pomocą litery, gubi, zniechęca, rozprasza. Drażni ogromna ilość postaci drugoplanowych, w których gąszczu imion łatwo się zgubić. "Biorąc się" do książki należy wziąć pod uwagę to, że należy ona do trudniejszej fantasy.

Wad jednak jest tylko kilka. Bo przecież mimo wszystko czar trylogii zwycięża nawet najmniej przekonanego do przeczytania cyklu. Już pierwsze strony powieści, witające w Osten Ard, sprawiają, że nie można się od niej oderwać.

Każda historia rozbudowuje się sekunda za sekundą, godzina za godziną, dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem; czytając te książki ma się wrażenie, iż uczestniczy się w tworzeniu nowej, niepowtarzalnej historii, nowego, niepowtarzalnego świata. Każdy moment, który w nim spędzimy będzie nam później drogi.

Tekst ukazał się w maju na stronie Dragon'sCavern (http://www.dc.chesti.com/).