Tad Williams: Inny Świat (recenzja tetralogii)

Tad Williams

Cykl: Inny Świat

Tom 1: Miasto złocistego cienia

(Otherland. Volume One: City of Golden Shadow

 

Przełożył Paweł Kruk
Ilustracja na okładce: Michael Whelan
Rebis, Poznań 1999, s. 805
ISBN 83-7120-664-X

Tom 2: Rzeka błękitnego ognia

(Otherland. Volume Two: River of Blue Fire)

 

Przełożył Paweł Kruk
Ilustracja na okładce: Michael Whelan
Rebis, Poznań 2000, s. 689
ISBN 83-7120-833-2

Akcja "Miasta Złocistego Cienia" - pierwszego tomu trylogii "Inny Świat", toczy się w niedalekiej przyszłości, około połowy XXI wieku. Bohaterami opowieści są różni ludzie w jakiś sposób związani z Siecią: Irene "Renie" Sulaweyo, instruktorka tworzenia rzeczywistości wirtualnej na południowoafrykańskiej politechnice i jej uczeń, Buszmen !Xabbu, dwaj sieciowi nastoletni przyjaciele Orlando i Fredericks, którzy większość wolnego czasu poświęcają grom, tajemniczy pan Sellars, a przede wszystkim Paul Jonas, człowiek, który błąka się po wirtualnym świecie uciekając przed dwoma polującymi na niego mężczyznami. Grupę bohaterów tworzą też członkowie Bractwa Graala, skupiającego najpotężniejszych i najbogatszych ludzi na Ziemi, którzy postanowili stworzyć zamkniętą, elitarnie wirtualną rzeczywistość zwaną "Inny Świat", dokąd zamierzają się przenieść na stałe. Każdy z bohaterów trafia do Innego Świata w odmienny sposób - Renie wraz z !Xabbu próbuje tam rozwiązać zagadkę tajemniczej śpiączki, w jaką zapadł jej młodszy brat i (jak się potem okazuje) kilka tysięcy innych dzieci na całej Ziemi. Orlando próbuje odnaleźć Złociste Miasto, które ujrzał raz w Sieci podczas gry. Paul Jonas, który nie wie, gdzie trafił, próbuje odnaleźć jakikolwiek sens tego, co robi, a przede wszystkim - utraconą pamięć. Wszyscy jednak, oprócz rozwikłania własnych problemów, mają tam do wypełnienia pewną misję. Podczas wędrówki po różnych symulacjach, składających się na "Inny Świat", bohaterowie odkrywają, że każda symulacja rządzi się własnymi prawami, stworzonymi przez jej stwórcę - jednego z członków Bractwa Graala. Lecz prawdziwe kłopoty zaczynają się dopiero wtedy, gdy okazuje się, że w funkcjonowaniu sieci Innego Świata zaczynają się pojawiać błędy, ponieważ jego twórcy zaczynają tracić nad nim kontrolę. Świat zbliża się do wielkiej przemiany...

Trudno  Inny Świat zaszufladkować; z pewnością pomysł jest rodem z science fiction, ale konstrukcja fabuły bardziej przypomina fantasy - walka ze złem, misja do wypełnienia, przenikające się baśniowe światy i wędrówki bohaterów, które są zarazem podróżami w głąb samego siebie. Ewidentna jest też inspiracja cyberpunkiem - i to nie tylko dlatego, że autor porusza się w rzeczywistości wirtualnej, lecz w samej wizji świata, oplecionego Siecią i rządzonego przez stojących za ową Siecią wszechwładnych multimilionerów. Williams w pełni wykorzystał możliwości, jakie daje poruszanie się w świecie wirtualnym, gdzie wszystko jest możliwe, gdzie można puścić wodze fantazji i tworzyć rzeczy nieprawdopodobne. (Ma do tego zresztą solidne zawodowe przygotowanie, bowiem przez wiele lat pracował przy multimediach, zakładał interaktywną telewizję i jest użytkownikiem Internetu od czasów, gdy był on jeszcze zamknięta siecią.) Członkowie Bractwa Graala - "bogowie" poszczególnych światów-symulacji - tworzą je ucieleśniając baśnie i mity, rzeczywistości książek i alternatywnych historii. W Rzece błękitnego ognia doliczyć się można kilkunastu różnych symulacji - od Alicji w Krainie Czarów przez Wellsowską wizję Ziemi po inwazji Marsjan i XIX-wieczne wyobrażenie Marsa po Ziemię epoki lodowcowej czy starożytny Egipt. A nie liczę tu krótkich "newsów", rozpoczynających każdy rozdział i stanowiących urywki medialnych informacji, interaktywnych seriali sieciowych czy reklam, które współtworzą obraz życia na Ziemi. Do tego dodać należy mitologię Buszmenów, która nie tylko jeszcze bardziej urozmaica fabułę, ale staje się metaforą wszystkiego, co rozgrywa się w Sieci. Williams wychodzi z przeświadczenia, że człowiekiem - zarówno współczesnym, jak i przyszłości - rządzą te same namiętności co zawsze, jedynie do ich zaspokajania używa on coraz bardziej zaawansowanych technologicznie środków, zaś kluczem do powieści staje się sedno wiary Buszmenów zawierające się w zdaniu, iż "życie jest snem, który śni nas".

Williams bardzo pieczołowicie konstruuje swoje światy. Podział powieści na cztery tomy nie jest przypadkowy - ich tytuły stanowią jakby nazwy czterech stron Innego Świata (kolejne części Innego Świata to Mountain of Black Glass, Góra z czarnego szkła i Sea of Silver Light, Morze srebrzystego światła). Wprawdzie można by autorowi wytknąć, że opisując poszczególne symulacje nie tworzy niczego nowego, jedynie wykorzystuje istniejące już obrazy i tylko je przetwarza, adaptuje do własnych potrzeb, wplatając w nie dzieje swoich bohaterów, ale przecież tak naprawdę potrzeba nie lada wyobraźni, żeby połączyć ze sobą Alicję w Krainie Czarów i Blade Runnera. Godna podziwu jest też umiejętność prowadzenia z czytelnikiem zabawy ("postmodernistycznej"; gdyby nie niechęć do tego słowa, niewątpliwie bym go użyła), polegającej na "wrzucaniu" bohaterów w kolejne symulacje, co nam zgadywać, skąd autor zaczerpnął pomysł. Ale atutem Williamsa jest nie tylko olbrzymia wyobraźnia. Mimo mnogości wątków autor nie pozwala czytelnikowi się w nich zagubić - każdej postaci poświęca tyle uwagi i charakteryzuje ją tak wyraziście, że czytelnik po przeskokach od jednych wydarzeń do drugich nie traci orientacji. Co więcej, nowe wątki, wprowadzane stopniowo, jeszcze zwiększają dramatyzm opowieści. Wprawdzie, jak sam autor przyznaje, krytyka zarzucała mu zbytnią rozwlekłość, odsuwanie decydujących rozwiązań w nieskończoność, ale ja do tego grona nie dołączę. Inny Świat to wspaniała epicka powieść, pełna symboliki i przenośni, z ciekawie zarysowanymi, rozwijającymi się wraz z akcją postaciami i licznymi porozumiewawczymi mrugnięciami do czytelnika (znajdą tu coś dla siebie również bywalcy grup dyskusyjnych). Choć, jak uprzedzałam, po pierwszych dwóch tomach na większość pytań czytelnik nie dostanie odpowiedzi, mimo że niektóre drobniejsze kwestie znajdują rozwiązanie. Dowiadujemy się, kto i po co stworzył Inny Świat, lepiej poznajemy poddawane kolejnym próbom postaci, lecz ich losy cały czas są zagadką. Nadal nie wiadomo, jaką rolę w całym przedsięwzięciu odgrywa Paul Jonas, kim naprawdę jest Sellars i w którym momencie dojdzie do nieuniknionej konfrontacji wszystkich postaci. Niecierpliwi mogą zerknąć na stronę autora: http://www.tadwilliams.com, ale niestety, nie znajdą na niej ani streszczenia trzeciej części, ani tym bardziej czwartej, która jeszcze się w ogóle nie ukazała.

O ile jednak przed autorem można się tylko głęboko ukłonić, o tyle trudno to uczynić przed tłumaczem i redaktorem, albowiem tłumaczenie Innego Świata wprawia co najmniej w zakłopotanie. Są całe strony, kiedy tekst płynie potoczyście,  po czym następuje wpadka. Nie chodzi tylko o "kwiatki" typu "Kotka Jones z typową obojętnością wobec wszystkiego, co jej nie dotyczy, czyściła sierść na kolanach Dulcie Anwin" (dla niewtajemniczonych - Dulcie Anwin jest kobietą, więc nie może mieć sierści na kolanach). Nie należą do rzadkości całe źle przetłumaczone zdania, których prawdziwe znaczenie dociera do czytelnika dopiero po kilkakrotnym przyczytaniu i umieszczeniu ich w kontekście, co jest tym trudniejsze do strawienia, że często w oryginale miały one stanowić dowcip. Dość częste są typowo translatorskie potknięcia typu "gdyby zgubił nogi" zamiast "gdyby stracił nogi" lub nieprzetłumacznie wyrazu "pheromones" na "feromony". Irytują pewne niekonsekwencje, przykładowo - najpierw na określenie przejścia między poszczególnymi symulacjami tłumacz używa określenia "bramka", a po paru rozdziałach zaczyna używać wyrazu "furtka"; inny przykład: w pierwszym tomie pojawia się zagadkowe słowo "squeeczer", by w drugim wrócić do swego poprawnego brzmienia "squeezer". Wiele potknięć to zapewne brak solidnego opracowania redakcyjnego - denerwują wielokrotnie powtarzane słowa w przylegających do siebie zdaniach, razi angielski szyk wyrazów, a kilka błędów ortograficznych wręcz woła o pomstę do nieba. Nie sposób też nie wspomnieć o oprawie książek, które - wydane w miękkiej oprawie z klejonymi kartkami - stanowią niestety przedmiot jednorazowego użytku, gdyż rozpadają się w trakcie lektury, co przy ich niebagatelnej cenie (40 złotych za każdy tom) nie powoduje wzrostu sympatii do wydawcy. Na okrasę natomiast czytelnik dostaje na okładkach ilustracje Michaela Whelana, a więc identyczne cudeńka, które ozdobiły wydania oryginalne.

Mimo tych edytorskich niedociągnięć (łatwych przecież do naprawienia w kolejnych wydaniach - chyba sporo wskazuje na to, że nastąpią) Inny Świat jest dziełem, które powinno usatysfakcjonować każdego miłośnika SF i fantasy, a gdyby natomiast znaleźli się tacy, których początkowo może odstraszyła grubość poszczególnych tomów, uspokajam ich stanowczo i z czystym sumieniem - rzecz się czyta jednym tchem.

Joanna Czaplińska


"Science fiction" - fantastyka w najczystszej postaci